03 sierpnia 2015

TRIP WITH MY LOVE

Pierwsza wolna niedziela od dawien dawna, a dziś w poniedziałkowy ranek wpada świeżutki post z relacją z wczorajszego dnia. Moszna - największą atrakcja tego miasta, a raczej atrakcje to zamek i stadnina koni. Oczywiście ja, jako wielka miłośniczka koni, byłam nieziemsko podekscytowana, że mój chłopak wpadł na genialny plan wybrać się tam właśnie wczoraj.
Wchodząc już na teren zamku, czułam się jak w bajce, u boku słysząc tekst 5 letniej dziewczynki, mówiącej do swojej młodszej siostry : "Księżniczki już nie istnieją, kiedy istniały mieszkały w tym wielkim pałacu".

Park tuż za piękną fontanną nadaje się idealnie na piknik. Żałuję, bo gdybym wiedziała, zabrałabym koc i leżała tam pół dnia. Idąc parkiem przechodziliśmy obok młodych, zakochanych par, pozujących do obiektywów. To jest idealne miejsce na sesję ślubną! Kto wie, może za parę lat i ja stanę w białej sukni pozując do zdjęć u boku ukochanego.




Następnym punktem było zwiedzanie stadniny. Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć stajnię z prawdziwego zdarzenia. Ogromne ujeżdżalnie, ponad 100 koni, Nie znam historii tej stadniny bo jeszcze nie miałam zbyt dużo czasu żeby o nie przeczytać.  Może to tam wykupię sobie jazdy z trenerem który przygotuje mnie do brązowej odznaki, o której myślę każdego dnia do takiego stopnia, że aż śnią mi się koszmary o niezdaniu.
Dzisiaj muszę znaleźć miejsc na ciut większy padok na którym będę mogła czuć się jak na odznace. Jak dobrze, że praca z Dyziem idzie bardzo szybko! Lonża to już przeszłość.

Po całym zwiedzaniu wróciliśmy do zamku by zjeść po królewsku i ten obiad to był raj dla podniebienia! Gulasz z kurczakiem i pieczonymi ziemniakami w sosie jogurtowym, mniaam !
Do zobaczenia!