Wchodząc już na teren zamku, czułam się jak w bajce, u boku słysząc tekst 5 letniej dziewczynki, mówiącej do swojej młodszej siostry : "Księżniczki już nie istnieją, kiedy istniały mieszkały w tym wielkim pałacu".
Park tuż za piękną fontanną nadaje się idealnie na piknik. Żałuję, bo gdybym wiedziała, zabrałabym koc i leżała tam pół dnia. Idąc parkiem przechodziliśmy obok młodych, zakochanych par, pozujących do obiektywów. To jest idealne miejsce na sesję ślubną! Kto wie, może za parę lat i ja stanę w białej sukni pozując do zdjęć u boku ukochanego.
Następnym punktem było zwiedzanie stadniny. Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć stajnię z prawdziwego zdarzenia. Ogromne ujeżdżalnie, ponad 100 koni, Nie znam historii tej stadniny bo jeszcze nie miałam zbyt dużo czasu żeby o nie przeczytać. Może to tam wykupię sobie jazdy z trenerem który przygotuje mnie do brązowej odznaki, o której myślę każdego dnia do takiego stopnia, że aż śnią mi się koszmary o niezdaniu.
Dzisiaj muszę znaleźć miejsc na ciut większy padok na którym będę mogła czuć się jak na odznace. Jak dobrze, że praca z Dyziem idzie bardzo szybko! Lonża to już przeszłość.
Po całym zwiedzaniu wróciliśmy do zamku by zjeść po królewsku i ten obiad to był raj dla podniebienia! Gulasz z kurczakiem i pieczonymi ziemniakami w sosie jogurtowym, mniaam !
Do zobaczenia!
Cudnie !! Obserwuje :*
OdpowiedzUsuńTen zamek jest śliczny ♥
OdpowiedzUsuńhttp://official-patty.blogspot.com/